
To był kolejny zwykły dzień. Właściwie noc, bo dżungla kipi życiem po zmierzchu. Dix Handley został przetrzymany w areszcie za swój kolejny napad z bronią w ręku. Niczego nie udowodnili, niewielki łup można przeznaczyć na wyścigi konne. Z więzienia wyszedł legendarny Doc Riedenschneider, który zamierzał swój ostatni skok, by godziwie przejść na emeryturę. W realizacji planu mieli mu pomóc Cobby, nielegalny bukmacher oraz Emmerich, szanowany adwokat. Biedna Doll straciła pracę, bo gliny zrobiły nalot na jej klub. Kasiarzowi Louisowi skomplikowała się sytuacja w domu, gdy zachorował syn, a porucznik Ditrich dostał swoją łapówkę. Kolejna typowa noc w półświatku przestępczym, gdzie życie toczy się swoim rytmem. Po niej nastąpiła kolejna i kolejna.
Dzieło Johna Hustona – jednego z najważniejszych twórców dla filmu noir – było ponoć krytykowane za zbyt liberalne przedstawienie podziemia przestępczego. Szumowiny go tworzące, mimo oczywistej amoralności, w tym filmie są jednak ludźmi. Naturalnie przesadą było by napisać, że normalnymi, jednak mają swoje rozterki, wady i zalety. Żyją w świecie brudnym i okrutnym, ale i tutaj trzeba zachować swój charakter. Główną osią obrazu Hustona jest wspominany napad, do którego Doc werbuje Dixa, Louisa i kierowcę Gusa. Sam skok nie jestem jednak najistotniejszym elementem filmu. Choć faktycznie to właśnie od pierwszych chwil rabunku widz zaczyna być naprawdę pobudzony, to jednak po całej akcji emocje nie upadają. Wręcz przeciwnie. Tylko, że w pewnym momencie uświadamiamy sobie, iż poruszają nas sami bohaterowie. I tu tkwi moc całego filmu. W świetnie zbudowanych postaciach. Weźmy takiego Riedenschneidera (znakomity Sam Jaffe) – elegancki, już podstarzały facet z klasą, prawdziwy dżentelman. Zawsze opanowany, krew w jego żyłach płynie wyłącznie zimna. Jednak z drugiej strony jego sława wzbudziła w nim oślepiającą pychę, za co przyjdzie mu zapłacić. Sponsor jego skoku, Emmerich to również człowiek szykowny. Acz jego klasę mają zaznaczyć wszelkie luksusy, którymi się otacza, czy też młodziutka kochanka (wczesna rola Marylin Monroe). Adwokat jednak wie, że tak naprawdę jest bankrutem. Lecz nie chodzi mu o pieniądze, jak się wydaje, a raczej o fason, wrażenie. I w końcu Dix Handley (Sterling Hayden) – koleś od brudnej roboty, o potężnej budowie, którego uważają za bandziora pozbawionego zasad i ludzkich uczuć. To jednak on zdobywa największą sympatię widza, mimo swej złej sławy bezlitosnego zabójcy. W pewnym momencie złapałem się na tym, że pod koniec filmu Dixowi kibicowałem, czy wręcz trochę go usprawiedliwiałem. Motywacją jego przestępstw było marzenie odkupienia farmy, na której się wychował, a która została sprzedana po śmierci ojca.
„Asfaltowa dżungla” jest filmem rewelacyjnym. To klasyka filmu noir. Sugestywne czarno-białe zdjęcia rzucają widza na bruk mrocznego miasta, które pochłania. Nagle stajemy się częścią dżungli, oswajamy się z jej dzikością i dostrzegamy zwykłych ludzi. Emocjonujące kino. Zresztą jest to ulubiony obraz Jean-Pierre Melville’a – innej legendy czarnego filmu.